– Zgodnie z etyką golfa greeny to świętość – mówi pan Marek Seget – wchodzi na nie tylko ten, kto musi na nich zagrać oraz greenkeeper. Meleksy czy pchane wózki z kijami są absolutnie zabronione. Nic dziwnego – w końcu o randze pola golfowego świadczą między innymi właśnie perfekcyjnie zadbane greeny.
Pan Marek od 6 lat zajmuje się murawą na Karolinka Golf Park w woj. opolskim. Karolinka nie dość, że uchodzi za najbardziej zielone pole golfowe w Polsce, to jeszcze jako jedyne w kraju jest przestrzenią w pełni wkomponowaną w malowniczy krajobraz – terenu 35 ha celowo nie ogrodzono. To sprawia, że utrzymanie go w idealnej kondycji stanowi dla greenkeepera jeszcze większe wyzwanie – darń naruszona przez dzikie zwierzęta musi być każdorazowo ręcznie naprawiana.
Jak wygląda praca profesjonalnego opiekuna zieleni? W czym tkwi sekret doskonałych pól golfowych i dlaczego tak trudno o nie zadbać?
Nie ma reguły
– Teren pola golfowego to zupełnie inna bajka niż na przykład boisko do piłki nożnej. To drugie zawsze kosimy na jedną wysokość, którą zresztą odgórnie ustala FIFA lub UEFA. Natomiast każde pole golfowe po pierwsze, ma swoją specyficzną budowę. Po drugie, różne sektory pola są koszone na różną wysokość. Po trzecie, każde pole ustala swoje wymagane wysokości dla poszczególnych sektorów. Możemy mówić co najwyżej o przeciętnej praktyce koszenia. I tak: greeny kosimy mniej więcej na 3-4 mm (zawsze jednak musi to być mniej niż 5 mm), fairwaye na ok. 12 mm, semirough’y na ok. 37 mm (czyli mniej więcej jak w przydomowych ogrodach), rough’y na ok. 60 mm – tłumaczy pan Marek.
Poszczególne sekcje pola golfowego są tak przemyślane, aby utrudniać zawodnikom partię, jeśli wybiją piłeczkę nieprecyzyjnie. Jest to swoista nauczka za kiepskie zagranie. Najbardziej pechowym fragmentem pola są tzw. bunkry, czyli pułapki piaskowe.
Nad Karolinką pieczę sprawuje średnio 7-8 osób, a zimą, gdy ruch jest znacznie mniejszy, wystarczą trzy.
– Na nasze 9-dołkowe pole to w sam raz. Mimo jednak, że teren należy do niewielkich, to pracuje na nim 7 maszyn, nie licząc kos, ręcznych podkaszarek i kosiarek. Nie są zawsze w użyciu, ale akurat przed turniejami wyjeżdżamy wszystkimi. Dzięki temu jesteśmy w stanie perfekcyjnie dopracować całą powierzchnię pola nawet na kilka godzin przed turniejem – opowiada pan Marek.
Losy turniejów w rękach greenkeepera
Najbliższy turniej na Karolince odbędzie się już 17 i 18 września. III Mistrzostwa Karolinka Golf Park by John Deere oznaczają pełną mobilizację zespołu. – Oczywiście pole przygotowujemy codziennie, od marca, kiedy zaczyna się sezon. Wychodzimy z założenia, że wszyscy nasi klienci powinni cieszyć się świetną jakością terenu. Prawdą jest jednak, że turnieje to czas wyjątkowy i – żeby zagwarantować wszystkim równe szanse w zawodach – musimy poświęcić greenom szczególną uwagę – zaznacza pan Marek. Jak wyglądają przygotowania?
– Dwa tygodnie przed turniejem rezygnujemy już z niektórych operacji, aby nie uszkadzać maty trawy. Wisienką na torcie jest zawsze wałowanie greenów tzw. żelazkiem, ponieważ to od tej czynności zależy szybkość i gładkość murawy. Najbliższe mistrzostwa wypadają w sobotę i są dwudniowe, a więc w piątek skosimy cały teren pola, a oprócz tego w sobotę i niedzielę rano dokosimy greeny, usuniemy ślady po grabiach czy dziury po piłkach oraz jeszcze raz je zwałujemy. Piłka musi toczyć się idealnie, dla każdego z zawodników. Przed nami zatem intensywny weekend – komentuje pan Marek.
Najważniejsza maszyna na polu
Królową parku maszynowego Karolinki zdecydowanie jest tzw. greenówka, czyli kosiarka wrzecionowa przeznaczona do pielęgnacji greenów. – Precyzyjnie przyciętą murawę na raptem 3-4 mm zawdzięczamy naszemu modelowi 2500B od John Deere’a. Oprócz niego mamy kosiarki rotacyjne przeznaczone do rough’ów, którymi przycinamy trawę na wysokość 30-60 mm. Z kolei pojazd użytkowy John Deere Gator to konieczność na zapleczu pola golfowego do transportu różnych materiałów przy codziennych pracach. Nieodzowną maszyną jest też traktor kompaktowy. Służy do oprysków, aeracji, wertykulacji fairwayów czy innych prac – wymienia pan Seget.
Praca greenkeepera na polu golfowym polega na codziennym doglądaniu i pielęgnacji murawy. Nie można iść na skróty, jeśli trawa ma być utrzymana w perfekcyjnej kondycji przez cały rok. Pan Marek musi zatem polegać na niezawodnym sprzęcie, a więc takim, który oprócz precyzji cięcia gwarantuje również łatwą, szybką i wygodną obsługę.
– W modelu 2500B cenię sobie przede wszystkim dwie rzeczy – możliwość błyskawicznego ostrzenia pastą do wrzecion (zajmuje mi to pół minuty) oraz bardzo ergonomiczne ustawianie wysokości noży. Przy pomocy jednego pokrętła ustawiam wysokość całego wrzeciona – mówi pan Seget.
Różne segmenty pola to różne techniki pielęgnacji
– Wszystkie trawy, które muszą mieć mniej niż 3 cm wysokości kosimy wrzecionem. Z kolei do dłuższych traw, 4- lub 5-centymetrowych, na rough’ach i semirough’ach wykorzystujemy kosiarkę rotacyjną. To de facto taka, którą przeważnie mamy w domach. Oczywiście nasz model 7400A TerrainCut, który ma 5 noży jest znacznie większy – opowiada pan Marek.
– Warto dodać, że w konstrukcji układu regulacji wysokości koszenia modelu 7400A TerrainCut zastosowano mocniejszy uchwyt. Poza tym wgłębienia rotacyjnego agregatu wykonano z utwardzonego materiału, aby poprawić wytrzymałość maszyny i uodpornić ją na działanie niesprzyjających czynników zewnętrznych – komentuje Michał Kufel, Territory Turf Manager z John Deere Polska.
Kosiarki przeznaczone do pól golfowych muszą mieć również specjalne, szerokie opony trawiaste. – Trawy nie można ubijać miejscowo, więc ciężar maszyny musi rozkładać się równomiernie. Z 7400A TerrainCut jazda po polu jest dodatkowo wygodna i bezpieczna dla darni, ponieważ z pomocą wyświetlacza TechControl można spowolnić maszynę w czasie skrętów. Po wykonaniu nawrotu obniżają się zespoły tnące i wraca wcześniejsza prędkość koszenia – dodaje pan Seget.
Greenkeeper w Polsce: zawód z przyszłością?
– Nadal jeszcze zdarza się, że ludzie pytają mnie, czy te piękne pasy zieleni pomalowane są farbą – śmieje się pan Marek. Zawód greenkeepera, chociaż co raz popularniejszy w Polsce, to dla większości trochę czarna magia. – Na szczęście w Polsce przybywa pól golfowych; myślę, że tak średnio jedno na dwa lata. I bardzo dobrze, ponieważ według mnie golf zbyt długo nie cieszył się u nas popularnością. Naturalnie pojawia się więc zapotrzebowanie na profesjonalistów, którzy zadbają o teren. Właściciele zaczynają rozumieć, że naprawdę warto mieć u swojego boku specjalistę od zieleni – mówi pan Seget.
Utrzymanie murawy – zwłaszcza tak wymagającej i zróżnicowanej jak ta na polach golfowych – to właściwie sztuka. Wymaga nie tylko wielu lat doświadczeń i eksperckiej wiedzy, ale też niezawodnego sprzętu. – Wszystko zaczyna się jednak od pasji. Jeśli nie kochasz roślin, nie fascynuje cię architektura traw, to nigdy nie zostaniesz greenkeeperem z prawdziwego zdarzenia – podsumowuje pan Marek.