Jak podała Agencja Reuter, a za nią ,,Rzeczpospolita'' ukraiński wiceminister gospodarki stwierdził, że pieniądze te mogą ,,wywołać zakłócenia w handlu na świecie''.
Polski rząd zatwierdził pomoc 10 mld złotych dla rolników, aby mogli konkurować z napływem ukraińskiego zboża do Polski i do innych krajów regionu - pisze Reuter.
- Te subwencje znacznie wykraczają poza to, na co zezwalają reguły WTO. Mogą być wydarzeniem o mniejszym znaczeniu, ale mogą wywołać zakłócenia w handlu na świecie - powiedział Taras Kaczka.
Sprawę komentuje w mediach społecznościowych Jacek Zarzecki, prezes Polskiego Związku Hodowców i Producentów Bydła Mięsnego.
- Wbrew temu co twierdzi Ukraina nasze dopłaty do zboża nie naruszają zasad WTO, gdyż wlicza się je do limitu UE. Nie mają negatywnego wpływu na handel, składają się z różnych działań: dopłaty do nawozów, zboża. Lepiej żeby UA skupiła się na szukaniu kompromisu niż bieganiu na skargę - poinformował prezes Zarzecki.
Unia Europejska wprowadziła zakazy na sprzedaż ukraińskiej pszenicy, kukurydzy, rzepaku i słonecznika w tak zwanych,,krajach przyfrontowych'' czyli krajach UE graniczących z Ukrainą. Zezwolono jednak na tranzyt tych towarów. Według obecnych danych, zakazy mogą zostać zniesione w połowie września.
- Nie dostrzegamy żadnego ujemnego wpływu na krajowe rynki tych państw i intensywnie pracujemy z Unią nad zapewnieniem gładkiego funkcjonowania wszystkich szlaków handlowych - powiedział w Londynie Taras Kaczka.
- Nie do końca rozumiem intencję rządu Ukrainy. Jeżeli myślą,że takim zachowaniem coś ugrają to jedynym urobkiem będzie zniechęcenie Polaków do pomocy UA. Kłamstwem jest, że zboże z Ukrainy nie ma ujemnego wpływu na rynek zbóż w PL. Wystarczy czytać dane - komentuje Jacek Zarzecki.
źródło: ,,Rzeczpospolita'', Reuter