Najważniejszym z postulatów środowego protestu była rozmowa z premierem rządu - AGROunia i Michał Kołodziejczak takiego spotkania domagają się od dawna. Do rozmów znów nie doszło, a do protestujących wyszedł pracownik z kancelarii premiera.
- Czy lubi pan rosyjskie ogórki? - zapytał Michał Kołodziejczak, trzymając w rekach skrzynię z warzywami.
Po dłuższej przerwie urzędnik odpowiedział, że nie zwraca uwagi na to, z jakiego kraju pochodzą warzywa, które kupuje.
- No właśnie - odparł Kołodziejczak. - Tak rządzicie, że nawet pan nie wie, co pan je... Jesteście karykaturą władzy. Niech pan to przekaże panu premierowi. jesteście beznadziejni. Nie wierzymy wam, nie ufamy.
W kontekście zapowiadanych sankcji przeciwko Rosji protestujący rolnicy z AGROunii zauważają, że rynek spożywczy nie jest dobrze zarządzany.
- My nie możemy swoich warzyw i owoców sprzedawać do Rosji, a oni do nas mogą - mówi Kołodziejczak.
Duża niepewność związana z rentownością polskiego rolnictwa spowodowała, że do Warszawy zjechało ponad 200 traktorów. Poza traktorami przyjechali także ludzie. Zdenerwowani, zdesperowani, gotowi bronić swoich gospodarstw.
- My dziś z Warszawy nie wyjedziemy - zapowiedział Kołodziejczak urzędnikowi z kancelarii premiera. - Powiemy warszawiakom, jak się sprawy mają. A pan, duyrektor, który teraz pełni rolę listonosza zarabia w miesiąc tyle, ile rolnik zarabia w rok. Z naszych pieniędzy. Z moich podatków...
Rozmowa była toczona przez... barierkę.
- Pan nawet do mnie nie wyszedł. To się traktuje jak zniewagę - mówił Kołodziejczak. - Niech pan do nas wyjdzie!
Sytuacja przypominała żywcem scenę z ,,Samych swoich'', ale nikomu nie było do śmiechu. Brawa dla urzędnika, który jednak zdecydował się odsunąć barierkę i wyjść do rolników.
- To są ogórki z Rosji. Wasza polityka prowadzi do tego, że dziś wspieracie reżim Władimira Putina - mówił Kołodziejczak. - Wspieracie gospodarczo Rosję.
Oprócz kartonu ,,ruskich'' ogórków urzędnik otrzymał skrzynkę jabłek.
- Te jabłka kosztują 10 złotych za cały ten karton - mówił z goryczą Kołodziejczak. - Ci ludzie, którzy tu przyjechali dokładają do swojej produkcji pieniądze od roku. Straciliście poparcie calej polskiej wsi.
Po rozmowie z urzędnikiem z kancelarii premiera, odbył się wiec.
- Oni już nic dobrego dla nas nie zrobią - mówił podczas wiecu Michał Kołodziejczak. - Dostali dokument, dostali warzywa, dostali garść informacji. Nic z tym nie zrobią, bo nie chcą zrobić.
Co dalej? Od protestujących rolników zależy, czy traktory pozostaną w Warszawie czy wrócą na wsie, gdzie powoli zaczynają się prace polowe. Niestety, premier rządu konsekwentnie odmawia rozmowy z rolnikami, choć lider AGROunii ma rację mówiąc, że to my wszyscy utrzymujemy ten rząd. Brak rozmów wskazywać może na to, że rolnicza wiosna w tym roku może być gorąca...