- Od 2002 roku rośnie bardzo dynamicznie wartość polskiego eksportu żywności i dodatni bilans handlowy - zauważa Wielkopolska Izba Rolnicza. - Eksportujemy około 80% produkowanej w Polsce wołowiny, 60% produkowanego mięsa drobiowego, około 40% produktów mleczarskich, tyle warzyw i owoców czy około 20% zbóż. Około 80% tego eksportu trafia na rynek Unii Europejskiej oraz Wielkiej Brytanii. Naszym największym odbiorcom pozostają niezmiennie Niemcy.
WIR podkreśla, że po wejściu do struktur UE rolnicy i przedsiębiorcy zainwestowali olbrzymie pieniądze z dotacji i kredytów, aby osiągnąć taki pułap ilościowy i jakościowy.
- Te kredyty są wciąż spłacane. Co się stanie z tą produkcją jeśli z Unii Europejskiej wyjdziemy? Wróci nam granica i cła. Być może dogadamy się w ramach jakiejś umowy o wolnym handlu i nasz eksport w limitowanych ilościach ciągle będzie miał dostęp do tego rynku, ale już na zasadzie petenta i jednego z wielu krajów pukających do tych drzwi. W tym samym czasie Ukraina pewnie dołączy do Wspólnoty i bardzo chętnie zajmie nasze miejsce na intratnym rynku spożywczym. Co się wtedy stanie na rynku polskim. Czeka nas zjazd cenowy spowodowany olbrzymimi nadwyżkami żywności, której w szybkim czasie nigdzie indziej nie wyeksportujemy. Gospodarstwa rolne stracą płynność finansową i zaczną jeszcze szybciej upadać. Zostaną tylko te największe - analizują przedstawiciele WIR.
Izba pokazuje także, że niezmiernie ważne są unijne dotacje - ta waga widoczna jest nawet teraz podczas obecnego kryzysu rolnego, kiedy to ceny skupu dla większości produkcji są poniżej kosztów produkcji.
- To dzięki dopłatom z funduszy unijnych oraz środków krajowych, rolnicy są w stanie związać koniec z końcem. Wychodząc z Unii, zostaniemy z niskimi cenami skupu i wysokimi kosztami, ale bez tej sieci bezpieczeństwa finansowego jaką tworzą dopłaty - zauważa WIR.
Zdaniem izby warto raczej skupić się na poprawianiu Unii aniżeli na wychodzeniu z tych struktur.